Jedzenie Intuicyjne – czyli jak żyć bez diet

Człowiek jest istotą, która potrafi skomplikować nawet najprostsze rzeczy. Znam wiele osób, które skomplikowały sobie jedzenie, przez wieloletnie stosowanie różnych diet. Książka Jedzenie Intuicyjne, napisana przez Evelyn Tribole i Elyse Resch podejmuje próbę naprostowania sposobu odżywiania na normalne tory. Z jednej strony, otwiera ona oczy na wiele tematów, z drugiej przedstawia kwestie, z którymi trudno mi się zgodzić.

Jak współczesny świat odnosi się do jedzenia i wyglądu?

Z mojego punktu widzenia, współczesne czasy to dwa ekstrema. Ideałem kobiecego piękna jest dziś szczupła figura z wydatnymi atrybutami kobiecości, natomiast męskiego – umięśniony gość z kaloryferem na brzuchu. Aby zachować taki wygląd, trzeba bardzo uważać na to co jemy i regularnie trenować.

Jednocześnie promowane są super kaloryczne potrawy, jak pizza, ogromne hamburgery i obiady fine-dining składające się z tylu dań, co na polskim weselu. To szaleństwo można sportretować obrazem modelki, która z uśmiechem zajada się fast-foodem.

Aby osiągnąć sylwetkę wymienioną wcześniej, proponowane są nam różne diety. Sam mogę wymienić przynajmniej kilka szalonych sposobów na schudnięcie które wypróbowywałem i oczywiście, nic z nich nie wyszło. Diety eliminacyjne, jedzenie ciągle tych samych produktów, wymuszanie na sobie jedzenia 6 posiłków dziennie, nawet wtedy, gdy nie jesteśmy głodni. Wszystko to przynosi krótkotrwałe rezultaty i bardzo obciąża nasz mózg.
Jednocześnie
mamy ciągle sprzeczne informacje – czy lepsza jest dieta Dąbrowskiej,
która eliminuje mięso, pieczywo i nabiał, czy może dieta keto, w której
jemy tylko tłuszcz i mięso? A może jedzmy tylko kaszę i ryż z warzywami?

Gdy bardzo zależy nam na schudnięciu, zaczynamy robić głupie rzeczy, jak wymuszanie wymiotów, stosowanie środków przeczyszczających czy bardzo mocne ograniczanie ilości przyjmowanych kalorii. Albo tak jak autor tego posta, zmieniać stosowaną dietę prawie codziennie, za każdym razem z ogromnym poczuciem żalu i porażki. Jednocześnie widziałem mnóstwo osób wokół mnie, które jadły normalnie i były szczupłe.

Najważniejsze założenia Jedzenia intuicyjnego

Autorki polecają zrobić jeden prosty trick – odrzucić wszelkie diety. Dieta jest skazywaniem się na porażkę, a szansa na nią jest tym większa, im więcej schudliśmy. Organizm broni się przed głodówką i ograniczeniem kalorii. Nie chodzi o to, że nie masz silnej woli, wola przeżycia ciała jest silniejszym mechanizmem.

Jeśli cały czas pokładasz nadzieję na schudnięcie w kolejnej diecie (co tym razem 🤯), to jestem pewny, że myślisz sobie:

Robisz sobie wtedy „ostatnią ucztę”, przejadasz się, czujesz się źle, zabierasz się do diety, znowu Ci się nie udaje i znowu robisz ostatnią ucztę, bo czeka nowa super dieta. Eh jak dobrze to znam. Po kilku dniach na super diecie „upadamy”, jedząc coś co wg. autorów diety nie powinniśmy i znowu sobie folgujemy.

Większość diet polega na wyeliminowaniu pewnych grup pokarmu. Niestety, ale organizm działa tak, że jeśli wyeliminujemy węglowodany, zaczniemy mieć apetyt właśnie na te zakazane produkty. Mam znajomą która bardzo lubi czekoladę i je ją tylko w weekendy. Niestety ale lubi ją tak bardzo, że zjada wtedy jedną lub dwie tabliczki na raz. Do tego jakieś batony. 

Jedzenie intuicyjne wskazywało by raczej na zjedzenie sobie jednego lub dwóch kawałków czekolady wtedy, gdy mamy na nią ochotę. Sam jestem na tyle dziwny że słodycze mogę zjeść raz na kilka miesięcy i wcale za nimi nie tęsknię. Gdyby ktoś jednak zakazał by mi jedzenia słodyczy, pewnie zmieniłbym do nich stosunek. 

Kolejną kwestią jest jedzenie wtedy, gdy jesteśmy głodni i tylko tyle, by się nasycić. Wielokrotnie słyszałem że śniadanie albo jest konieczne, albo należy je zawsze pomijać. Obecnie staram się jeść pierwszy posiłek wtedy, gdy czuję głód, co zwykle ma miejsce raczej około 12. To samo z pozostałymi posiłkami. Jedzenie o określonych porach nie ma sensu.

Jeśli przez lata nie słuchaliśmy organizmu, trudno nam ocenić czy jesteśmy głodni czy nie. Często je się nawykowo lub ze stresu albo nudy. Warto wtedy się zatrzymać i zastanowić się, czy na pewno jesteśmy głodni. Być może naszym problemem jest brak umiejętności radzenia sobie z problemami. Wydaje mi się, że pomocna w takiej sytuacji może być medytacja.

Podczas posiłku należy zwracać uwagę na smak i konsystencję pokarmu, a także na sygnały płynące z wnętrza organizmu. Czy może jesteśmy już najedzeni i jemy tylko dlatego, żeby kogoś nie urazić? Czy podjadamy podczas przygotowywania posiłku i nie kontrolujemy tego, ile zjedliśmy. Być może w połowie normalnego posiłku poczujemy, że nie mamy już ochoty na więcej? Sam stosowałem kilka razy dietę OMAD i jadłem na niej bardzo duże porcje, wręcz wpychałem jedzenie w siebie, bo dziennie przysługuje tylko jeden posiłek. Nie polecam.

Nie jedzmy też dlatego, że ktoś nam to narzuca oraz nie słuchajmy uwag
innych osób odnośnie do „zakazanych” pokarmów, które niby spożywamy.

Autorki polecają także:

  • Regularną, ale umiarkowaną aktywność fizyczną
  • Zrozumienie że nie każdy musi mieć taką figurę jak wymarzyli sobie kreatorzy mody
  • Jedzenie smacznych, prawidłowo skomponowanych posiłków, które będą łączyły węglowodany, tłuszcz i białko, z dużą ilością warzyw

Te idee są moim zdaniem mądre i warte wcielenia w życie.

Z czym nie zgadzam się w tej książce?

Książka ma sporo negatywnych opinii z którymi się zgadzam. Weźmy przykład osoby która jest bardzo otyła i nie stosowała nigdy żadnych diet i nie ograniczała żadnych pokarmów. Takie postępowanie – czyli jedz to, na co masz ochotę – jest promowane przez autorki, a jednocześnie doprowadza do stanu otyłości. Stereotypowy programista który odżywia się tylko pizzą i pije colę, też odżywia się intuicyjnie…

Nasuwa się jeszcze jedno skojarzenie – idąc za tokiem rozumowania autorek, dajmy sobie przyzwolenie na spożywanie alkoholu i innych używek, bo nasz organizm czuje się po nich dobrze. Jeśli będziemy ograniczali alkohol, będziemy go chcieli pić jeszcze bardziej. Moim zdaniem, istnieje mnóstwo pokarmów których nie powinniśmy nigdy próbować jeśli mamy problemy z odżywianiem, jak np. słone przekąski, ciastka z tłuszczami trans czy wspomniany wcześniej alkohol. Organizm je uwielbia bo powodują one na przykład wydzielanie endorfin i dopaminy. Są stworzone po to, by uzależniać i dlatego unikajmy ich szerokim łukiem.

Autorki piszą też o tym, by nie pozwalać innym osobom na zwracanie sobie uwagi gdy jemy coś niezdrowego. Zupełnie się z tym nie zgadzam, ktoś z zewnątrz może mieć inną perspektywę niż nasza i zauważy, że robimy coś szkodliwego dla siebie.

Podsumowując, książka zawiera wiele ciekawych idei, jednak przed wdrożeniem ich w życie, warto porozmawiać z dietetykiem. Warto też przyglądać się temu, jak jedzą osoby naturalnie szczupłe i naśladować je.