Jak nie zostać ptakiem dodo – czyli o tym jak myśleć za siebie

Kiedyś zauważyłem następującą prawidłowość. Jeśli warunki wokół nas są zbyt dobre, to wpływa to niekorzystnie na nasz rozwój. Już tłumaczę.

Ptaki Dodo żyły sobie kiedyś na Mauritiusie, gdzie nie miały naturalnych wrogów. Gdy na wyspę trafili ludzie, a wraz z nimi drapieżniki – szczury, dronty Dodo bardzo szybko wymarły. Nie bały się ludzi i nie broniły swoich gniazd.

Inny przykład – Indianie żyjący na północno-zachodnim wybrzeżu Ameryki Północnej raczej nie mieli problemu ze znajdowaniem żywności. Rzeki obfitowały w ryby, poławiano wieloryby i zwierzynę. Gdy nie mamy zmartwień, zaczynamy sobie wyszukiwać własne. Głównym problemem tamtejszych ludów było potwierdzanie swojej roli i przywilejów wśród współplemieńców. 

W XXI wieku chwalimy się mniej lub bardziej dyskretnie tym, kto ma jaki samochód, telefon czy zegarek (przepraszam, smartwatch). Prestiżem jest jedzenie drogich potraw czy kupowanie wody sprowadzanej z innego kraju, chociaż ta w kranie jest tak samo dobra.

Indianie szli dalej, organizując potlacz – ceremonię składania darów. Gościom zaproszonym na uroczystość ofiarowywano skóry, tkaniny czy biżuterię. Zwyczaj przerodził się w ostentacyjne niszczenie własnego mienia. Aby pokazać innym że ‘nas stać’, palono cenne łodzie, niszczono żywność i broń, zabijano niewolników. Potlaczu zakazano w latach 50. XX wieku. Można tutaj zastanowić się, jak niszczenie mienia tylko dlatego, że tak mówi tradycja, wpływa na rozwój cywilizacji.

Trochę podobnie dzieje się, gdy jesteśmy na projekcie na którym jest zbyt prosto, gdzie nikt niczego od nas nie wymaga. Zamiast wydajnej pracy, poświęcamy swój czas na rzeczy nieefektywne, które nie przyczyniają się do poprawy projektu czy polepszenia naszych umiejętności.

Znałem jedną osobę, która była uznawana za eksperta w swojej technologii. Gdy zmieniła projekt, okazało się, że nie zna nawet podstaw języka programowania. Po pojawieniu się presji, bardzo szybko odszedł. Duże ciśnienie tworzy diamenty, ale rozsadza rury.

Kto zabrał mi pracę

W książce “Kto zabrał mój ser”, Spencer Johnson przedstawia dwie postawy reakcji na niekorzystne zmiany. Jeśli szybko reagujemy na zmiany i staramy się je dostrzegać w wyprzedzeniem, poradzimy sobie. Osoby, które jednak przyzwyczaiły się do obecnej sytuacji i odkładają własne przystosowywanie się do zmian w nieskończoność, będą miały problem. Jak mówił Warren Buffet, gdy przychodzi odpływ, widać kto pływał bez spodni. 

Widzę to jaskrawo dzisiaj, w czasach galopującej inflacji, pogorszenia stanu gospodarki po epidemii, napływu osób zza wschodniej granicy i rosnących rat kredytów. Niektóre osoby reagują na to dość rozsądnie, rozwijając umiejętności i idąc po podwyżki. Inni szukają prac dorywczych czy biorą nadgodziny. Gorzej jednak, jeśli ostatnie x lat spędziłeś nie na prawdziwym rozwoju (rozumianym przeze z mnie przez naukę, a nie uczestniczeniu w kolejnym szkoleniu), a na konsumpcji. 

Cóż, w Polsce do tej pory żyło się dość łatwo. W sieci pojawiły się (mniej lub bardziej prawdziwe) artykuły o tym, jak to uchodźcy zabierają nam pracę. Osobom które mają takie podejście warto przypomnieć, że jeśli osoba z kraju ogarniętego wojną, która nie zna polskiego i nie ma żadnych kontaktów w naszym kraju jest Ci w stanie zabrać pracę, to problem leży raczej po Twojej stronie.

…i zdrowie

Jest takie powiedzenie, że człowiek wojowniczy w warunkach pokoju napada na samego siebie. Jest w tym dużo prawdy tym bardziej, że dzisiaj niszczenie sobie zdrowia na różne sposoby jest intensywnie promowane.

Pierwszy przykład – od kilku lat zaglądam na blog profesora piszącego o savoir vivre. Człowiek tworzący stronę jest dość oderwany od rzeczywistości – sushi poleca jeść nożem i widelcem, ma ludziom za złe, że nie chodzą w futrach i nie tracą pieniędzy na drogie używki. Niby inteligent, a z zapalczywością godnej lepszej sprawy promuje też palenie papierosów, cygar, fajek i w seriach artykułów usprawiedliwia palaczy. Ja to się cieszę że nie można palić (ani vapować) w tak wielu miejscach. Ostatnimi laty jestem wręcz zaskoczony widząc palacza na ulicy, ale i tacy się zdarzają. Mamy lata 20 XXI wieku a ludzie nadal kurczowo trzymają się tego obrzydliwego nałogu.

Przykładów z alkoholem także nie brakuje. Gdy jeszcze piłem – czyli jakieś 3 lata temu, rewolucja piwna była w rozkwicie. Piwo zwykłe dostępne w sklepie traktowano jako coś godnego pijaczka lub kolegów spod bloku. Ludzie aspirujący do klasy średniej piją jedynie KRAFT. Sam wyszukiwałem jakieś nowe, nieznane wcześniej w smaku piwa, poznawałem gatunki piw i polecałem innym to, co znalazłem. Pod przykrywką nowego hobby niszczyłem sobie zdrowie. Jak śpiewał Dyjak – Nie będziesz ty wódek smakoszem, tylko zapity na śmierć…

Muszę ponarzekać jeszcze na komunikację miejską. W Warszawie spełniają się pomału fantazje twórców filmu Walle.

W czasach gdy ludzie spędzają po 8 godzin w pracy niemal nie odchodząc od komputera, chodzenie na piechotę stało się passe, według wielu ludzi lepiej jest zapłacić za hulajnogę elektryczną i dojechać do celu 5 minut wcześniej.

Zmierzam do końca – równie mocno promowane jest niezdrowe jedzenie, i tutaj zachodzi też pewne salto logiczne. Burger z popularnej sieci, zawierający około 500 kalorii jest symbolem niezdrowego jedzenia. Burgery o gargantuicznej wielkości z nowych burgerowni, są promowane jako “lepsza alternatywa”. Autor podziękuje za jedne i za drugie. Nie jestem w stanie zrozumieć, kto w czasach powszechnego przesytu decyduje się na jakieś wyzwania jedzeniowe kto zje więcej albo na promocje typu zapłać raz, jedz do woli. Akcje tego typu są jednak promowane i widoczne. Co nie jest promowane, to gotowanie w domu 🙂

Do czego to wszystko prowadzi

Ptaki dodo raczej nie wiedziały co się dzieje wokół nas. Podobnie jest z nami. Wystarczy popracować jeden dzień “na kasie” w aptece, by dowiedzieć się, że wszystkiemu wokół winni są lekarze. Według pacjentów nie znają się na leczeniu chorób (na które Ci pacjenci zapracowali sobie latami złych zachowań i braku kontroli). Winni są producenci żywności, którzy dodają za dużo cukru. Winni są wszyscy, oprócz nas. Bycie ptakiem dodo przekłada się też na inne aspekty życia, jak możliwość zmiany pracy, zabezpieczenie finansowe czy kontakty z innymi ludźmi.

Co zrobić żeby sobie nie szkodzić?

Jedynym rozwiązaniem jest wzięcie kontroli nad swoim życiem we własne ręce. Świat jest skomplikowany, ale istnieje wiele praw podstawowych, od których nie uciekniemy. W kwestii zdrowia

  • Picie, palenie jest niezdrowe
  • Należy spożywać odpowiednią ilość kalorii, lepiej jest jeść mniej niż więcej
  • Ruch jest ważny

W kwestii relacji

  • Traktuj ludzi z szacunkiem, a odwdzięczą się tym samym

To tylko kilka najprostszych przykładów, które przedstawiam dlatego, żeby nawrócić niektórych na właściwe tory. Znam wiele osób, którym wydaje się, że są ponad tymi zasadami. Twierdzą że mogą siedzieć przed komputerem całymi dniami, jeść pizzę i krzyczeć na współpracowników. Eh, szlachetne zdrowie.. i zawał w wieku 40 lat.

Starajmy się wprowadzać drobne zmiany, które pomogą nam wracać na te właściwe tory. Jeśli sami nie dajemy rady, skorzystajmy z pomocy np. dietetyka. Gdy znajomi mówią nam, że jest z nami coś nie tak – zwykle warto się ich posłuchać. Unikaj podejścia – zastaw się a postaw się, na które przykładów nie brakuje w Polsce.

Gdy zauważymy, że coś jest bardzo mocno promowane (np. ostatnio pisałem o serialach), zastanówmy się, czy przynosi to nam jakieś korzyści. Sam zwykle zakładam że nie. Jak mówił Timothy Leary – Myśl za siebie, kwestionuj autorytety.