Zwierzęta postne, czyli czy dziobak to ryba?

Cześć, dzisiaj tekst do którego materiały zbierałem przez kilka lat. Będzie o zwierzętach, których mięso było postrzegane jako możliwe do jedzenia w poście.
Zacznijmy od tego, czym jest post kościelny. Wielki post trwał 40 dni i nawiązywał do postu Chrystusa. Post w niedzielę był źle postrzegany. Wielokrotnie słyszałem historie o tym, że jeszcze pokolenie mojej babci przed dniami postnymi szorowało naczynia w których przygotowywano posiłki, by pozbyć się nawet najmniejszych śladów tłuszczu zwierzęcego.

W średniowieczu posty obowiązywały nawet przez pół roku. W naszej strefie klimatycznej mogło wiązać się to także z tak zwanym przednówkiem, czyli okresem gdy kończyły się zapasy na zimę, a nie było jeszcze nowych zbiorów. Post wtedy był przymusowy, biedniejsi ludzie jedli wtedy tylko jeden posiłek dziennie i uzupełniali dietę chwastami.
Obecnie post kościelny ogranicza się do Środy Popielcowej i Wielkiego Piątku, kiedy chrześcijan obowiązuje powstrzymywanie się od mięsa i jedzenie jednego pełnego posiłku oraz dwóch niepełnych.
Wstrzymywanie się od jedzenia mięsa tradycyjnie obowiązuje w każdy piątek osoby powyżej 14 roku życia. Chyba nie ma dziś katolika który w Wigilię jadłby kiełbasę, ale według przepisów kościelnych tego dnia post nie obowiązuje.
Jak widzisz, obowiązujące posty nie są w żadnym stopniu restrykcyjne. Przed wiekami bywało inaczej, jedzenia brakowało, a mięso było towarem luksusowym. W klasztorach życie toczyło się własnym torem, pozyskiwały one zarówno datki od wiernych, jak i miały własne ogrody i hodowle. Zależało to oczywiście od reguły klasztornej. Posty były tam przestrzegane tak surowo jak nigdzie indziej, jednak mnisi nie ustawali w próbach “oszukiwania systemu”. W sieci można natrafić na wiele informacji dotyczących tego, jakie zwierzęta były uznawane za postne.
W średniowieczu zaczęto hodować króliki, początkowo miało to miejsce we francuskich klasztorach. Mnisi traktowali zarówno oseski królików jak i ich płody za stwory wodne, które można jeść w poście. Ciekawostka, od fenickiej nazwy królika wzięła się nazwa Hiszpanii.

Podobno w Polsce mamy teraz inwazję bobrów, ich populacja odrodziła się niemal od zera. W średniowieczu bóbr obrósł wieloma legendami, między innymi sądzono że poluje on na ryby oraz w sytuacji zagrożenia, odgryza sobie genitalia. Z tego powodu postrzegano go jako zwierzę czyste. Dodajmy do tego fakt, że ogon bobra jest pokryty łuskami (jak ryba) oraz że pływa on w wodzie, a otrzymujemy wręcz idealnego kandydata na postne stoły. Na marginesie, obecnie w Polsce bóbr czasem musi być odstrzeliwany, jednak raczej brakuje chętnych do tego procederu, ponieważ jego mięso jest niesmaczne.
Na mnisie stoły trafiały też inne zwierzęta związane z wodą, jak żółwie, wydry i nutrie. Jako dziecko jadłem nawet kiełbasę z nutrii, niestety nie w poście. Nutrie były hodowane zarówno na skóry, jak i na mięso. Mięso jest wysokiej jakości i wartościami odżywczymi dorównuje wołowinie.
Oczywiście jako zwierzęta ziemno-wodne były chętnie spożywane przez mnichów w okresie postu.

Kiedyś spotkałem się z informacją, że najniezwyklejszy ze ssaków czyli dziobak, był także jedzony jako zwierzę postne. Jest to dość podejrzane ze względu na zasięg występowania dziobaka.
Na mnisie stoły trafiały liczne ptaki wodne, jak maskonury, bernikle i dzikie kaczki.
W krajach nadmorskich jedzono ssaki wodne, jak delfiny i morświny.
W średniowieczu mnisi dbali o to, by na postnym stole nie brakowało tłustego karpia, hodowanego w stawach.

Podsumowanie

Małe podsumowanie. Moim zdaniem zastępowanie w piątek kiełbaski łososiem czy dorszem raczej przeczy zasadom postu, ponieważ zamieniamy coś gorszego na coś lepszego. Post polega na rezygnacji i upraszczaniu, nie na wyszukiwaniu nowych przysmaków byleby tylko nie zawierały mięsa. Być może warto zrobić coś dla swojego organizmu i odpocząć od jedzenia, a zaoszczędzony czas poświęcić na modlitwę, medytację czy pomoc innym.