Dlaczego mieszkańcy krajów rozwiniętych są coraz grubsi?

Otyłość to jeden z największych zabójców naszych czasów. Myśląc o typowej grubej osobie, możemy mieć przed oczami jakiegoś amerykanina na wózku inwalidzkim i w czapeczce, ale zaraza otyłości, dotarła także do nas. Niektórzy mówią, że jesteśmy w podobnym miejscu pod względem złej diety, co Ameryka 20 lat temu. Przyjrzyjmy się głównym przyczynom otyłości w krajach rozwiniętych i postarajmy się ich uniknąć.

Jedzenie poza domem

Regularnie przeglądam blogi na temat jedzenia i czasem zastanawiam się, ile kalorii przyjmują ich autorzy podczas pojedynczego wyjścia do fast (czy też slow) foodu. Reklamy nakłaniają nas do jedzenia poza domem (ostatnio także śniadań), zamawiania jedzenia do domu czy odwiedzania coraz to nowych multitapów, barów i innych piwiarni. Uwaga – im więcej jesz poza domem lub zamawiasz do domu, tym więcej tracisz pieniędzy, oraz tracisz więcej zdrowia. Z tego powodu, wolę sobie poczytać o restauracjach, ale przygotować coś prostego i zdrowego w domu.

Jedzenie w fast foodach często produkowane jest najniższym kosztem – półprodukty są mrożone i następnie jedynie odsmażane na miejscu. Dotyczy to także tych miejsc, które określane są mianem kultowych – poczytaj sobie na przykład tutaj.



Ogromne porcje

Jemy coraz więcej niezdrowego jedzenia. Normalna porcja jedzenia w restauracji często jest tak duża, że musimy zmuszać się, aby zjeść wszystko. “Porządny” burger powinien mieć dla wielu ponad 200 gramów mięsa, a tymczasem WHO zaleca jedzenie nie więcej niż 500 gramów mięsa przetworzonego tygodniowo.

Często nawykowo potrafimy zrobić sobie kilka kanapek czy wcinać schabowego wielkiego jak talerz lub kopę makaronu. Warto poczytać sobie o tym, ile wynosi porcja jedzenia zalecana przez WHO. Przykładowo – porcja chleba do śniadania czy kolacji to 70 gramów, czyli 2 małe kromki. 

Niektórzy ludzie narzekają czasem na to, że nie mogą na przykład najeść się porcją pizzy czy burgerem przeznaczonym dla jednej osoby, a tymczasem zjedli na przykład grubo ponad 1000 kalorii. Wynika to z przyzwyczajenia do zbyt dużych porcji – normalna porcja staje się dla nas mała.

Jedzenie zbyt napakowane substancjami odżywczymi

Moim zdaniem, organizm człowieka nie jest dostosowany do jedzenia słodyczy, tłustych serów, chipsów i innych bardzo kalorycznych posiłków, a także posiłków bardzo mocno przyprawionych. Zacznijmy od omówienia pokarmów słonych – często w sieci można przeczytać, że ktoś coś zjadł w restauracji i nie spowodowało to efektu wow, było po prostu zwykłym posiłkiem. Takie posiłki zostają ocenione zwykle negatywnie. Wydaje mi się, że tu leży sedno problemu – powinniśmy jeść zwykłe rzeczy, a nie takie, których nie można przestać jeść, bo są tak smaczne (czytaj wypakowane wzmacniaczami smaku). To trochę jak z narkotykami – dają one dużo szczęścia, ale nie powinniśmy ich przyjmować.



Chipsy, tłuste sery czy kabanosy są bardzo niezdrowe, a jednocześnie bardzo lubimy je jeść, bo organizm ma wrażenie, że przyjmuje coś wysoko odżywczego. Podobnie działają słodycze – pobudzają układ nagrody, dają krótkotrwałe poczucie szczęścia. 

Wydaje mi się, że takie produkty powinny być jedzone jak najrzadziej, ale ze względu na ich reklamowanie i łatwą dostępność, stają się dla nas codziennością.

Zwykłe, naturalne jedzenie nie daje takiej satysfakcji, je się je trudniej, bo dostarcza nie tylko pustych kalorii, ale też błonnik, krzemionkę czy węglowodany złożone. 

Kilka razy słyszałem też o tym, że w USA w fast-foodach jedzą tylko osoby biedne, natomiast te lepiej zarabiające, wydają raczej pieniądze na zdrowe produkty. Do nas ten trend dochodzi bardzo wolno.

Odejście od natury

Polska jest jednym z niewielu krajów naszej strefy klimatycznej, w której zbiera się grzyby. W Czechach czy w Niemczech, do obiadu dostajesz miniaturową porcję surówki, albo nie dostajesz jej wcale. Tylko około 10 procent mieszkańców USA je wystarczająco dużo warzyw, a najczęściej spożywaną postacią warzyw jest keczup.

Dla kontrastu, najszczuplejsi ludzie mieszkają w Wietnamie, Indiach, Kambodży (kraje niskorozwinięte) oraz Japonii. W tym ostatnim kraju bardzo rozwinięta jest tradycja naturalnego jedzenia i zachodnie fast foody są rzadkością. Ciekawym przykładem jest wyspa Nauru, gdzie do lat 70, prawie nikt nie był otyły. Gdy państwo wzbogaciło się na handlu zagranicznym, zaczęło importować produkty spożywcze z zachodu, co doprowadziło do epidemii otyłości. 

Przypomina mi to trochę sytuację Polski w latach 90 tych – wcześniej nie mogliśmy kupować do woli tak, jak to ma miejsce obecnie. Po zmianie ustroju półki zapełniły się, a na ulicach pojawiły się kebabownie, pizzerie i inne food-trucki co pośrednio przełożyło się na większą ilość otyłych osób na ulicach. Jednocześnie Polacy nigdy nie mieli zdrowych tradycji kulinarnych. 

Moim zdaniem, trzeba wrócić do natury, jeść mniej mięsa i więcej naturalnych produktów.

Złe napoje

Wymieńmy kilka – sok pomidorowy (spójrz na etykietę i zobacz ile soli zawiera), soki owocowe (cukier), napoje gazowane, kawa z dodatkami, lemoniady, napoje energetyczne. Oprócz pierwszego z tej listy, wszystkie wymienione napoje powodują niepotrzebne skoki poziomu glukozy we krwi oraz dostarczają pustych kalorii. Są jednocześnie bardzo mocno promowane, ponieważ ich sprzedaż to czysty zysk dla korporacji.

Ogromna ilość złego jedzenia dookoła

W sieci znalazłem dobry cytat na ten temat – Żyjemy w toksycznym środowisku. Złe jedzenie jest najtańsze i najbardziej promowane, a tworzy się je z myślą o jak najlepszym smaku. Od dziecka jesteśmy atakowani reklamami niezdrowego jedzenia. To tak jakby ktoś pił alkohol od dziecka i potem chciał rzucić nałóg, ale wychowywał się w miejscu, gdzie co krok są bary i wszyscy piją. 

Jeśli chcesz coś zdrowego, musisz poświęcić więcej czasu i pieniędzy. Możesz też wrócić do naturalnej, prostej diety i wybierać tanie i zdrowe produkty. 

Pozdrawiam