Chwasty na talerzu – najpopularniejsze dzikie rośliny w kuchni

Jednym z moich
największych autorytetów, jeśli chodzi o zielarstwo i naturalny
styl życia, jest Łukasz Łuczaj, autor takich książek, jak
„Dzikie rośliny jadalne Polski” czy „Dzika kuchnia”.
Ostatnio miałem okazję zapoznać się z jego opracowaniem, na temat
zwyczaju jedzenia w Polsce roślin dziko rosnących, co zainspirowało
mnie, do pociągnięcia tego tematu i opisania, jak ma się ta
sprawa, w województwie lubelskim.

Moda na jedzenie
chwastów i roślin dziko rosnących powraca, co bardzo mnie cieszy.
W ten sposób, możemy nie tylko dbać o zdrowie organizmu i
urozmaicić dietę o wartościowe produkty, ale także utrzeć nosa
„wielkim korporacjom”, które przez lata wmawiały nam, co jest
dla nas najlepsze.
Moi rodzice
mieszkający na wsi, nigdy nie byli w warzywniaku i wszystkie
warzywa, które trafiały na stół, były przez nich uprawiane na
działce. W podobny sposób, postępuje większość mieszkańców
wsi. Rośliny dziko rosnące trafiają na stół okazjonalnie, raczej
jako sposób na urozmaicenie diety, niż z konieczności. 
Nie zawsze
tak było – w swoich badaniach, Leszek Łuczaj wskazuje
wielokrotnie, że chwasty w czasie wojny i nieurodzaju, a także na
przednówku (czyli w okresie przed żniwami, kiedy kończyły się
zapasy), ludzie interesowali się chwastami coraz bardziej. Im
większy był głód, tym mniej strawne i mniej smaczne rośliny
wędrowały na stoły. Obecnie Polacy, raczej unikają jedzenia
roślin dziko rosnących, czym różnią się, od narodów żyjących
w basenie Morza Śródziemnego. Szkoda, ponieważ wiele z nich, bez
problemu wygrywa z tym, co oferują nam stoiska z warzywami w
supermarketach.
Dlaczego coraz
rzadziej jemy chwasty?
Moim zdaniem, jest to podyktowane wygodą. Warzywa uprawne są
dzisiaj tanie, ładnie wyrośnięte i nie wymagają długiej i
skomplikowanej obróbki. Nie trzeba też ich szukać na łące i
zastanawiać się czy na pewno zbieramy gatunek, który nam nie
zaszkodzi. Pisałem o tym też w poście na temat zaniku
znajomości ziół wśród Polaków.
Chwasty często wymagają także dokładnego przebierania i długiego
mycia, co sprawia, że przygotowanie posiłków, zajmuje dużo czasu.
Kolejnym problemem, jest zanikanie tradycji jedzenia takich roślin.
Współczesny człowiek oddala się coraz bardziej od natury –
niektóre dzieci, nigdy nie widziały prawdziwej łąki czy żywej
krowy i pewnie wydaje się im, że warzywa rosną w fabryce, gdzie są
od razu myte i paczkowane.
Osoby starsze żyjące na wsi, które pamiętają jeszcze dawne
tradycje, też coraz częściej wybierają wygodniejszą opcję.
Orędownikami powrotu do natury, są natomiast młode osoby
zainteresowane tematem zdrowego odżywiania i zielarstwa, a także są
świadome zagrożeń, które płyną z jedzenia żywności
przetworzonej.
Jakie chwasty
trafiają na nasze stoły?
W tym miejscu postaram się opisać dzikie rośliny, z których
tradycją jedzenia spotkałem się na wsi.
Lebioda (komosa)
Lebioda ma smak
bardzo przypominający szpinak, a można nawet powiedzieć, że
dobrze przygotowana, jest od niego smaczniejsza. Jadalne są jedynie
młode liście komosy oraz jej nasiona. Lebioda zawiera dużo
wartościowych makroskładników (aż 16% białka !) i witaminy –
aż dziw bierze, że nikt nie zainteresował się tym, by ją
uprawiać i wyselekcjonować jeszcze wartościowsze odmiany. W
sklepach ze zdrową żywnością można kupić kaszę z komosy
ryżowej (Quinoa), która jest bardzo mocno promowana.
Komosa uratowała od
śmierci głodowej miliony osób. Nasionka tej rośliny mogą służyć
do wyboru kaszy lub mąki.
Roślina zbierana na
łąkach wymaga żmudnego przebierania, ponieważ na jej liściach
znajdują się często jaja mszyc. Często jest traktowana jako
chwast.

Mlecz (mniszek
lekarski)
Jest traktowany jako
uporczywy chwast, który zarasta całe łąki. Jak pisze Leszek
Łuczaj, „miód” z mlecza, trafił na polskie stoły dopiero
wtedy, gdy cukier potaniał i stał się ogólnodostępny. Miód z
mlecza ma wyjątkowy smak i może być podawany zarówno przy
przeziębieniu, jak i zamiast zwykłego miodu, do słodzenia herbaty.
W kuchnie
wykorzystuje się też liście mniszka, jednak zanim trafią one na
talerz, muszą przeleżeć jakiś czas w ciemnym miejscu lub pod
przykryciem, aby pozbyć się ich gorzkiego smaku.

Chrzan
Chrzan to niesforna roślina, która rośnie, gdzie jej się podoba.
Można go zarówno uprawiać na działce, jak i wykopać sobie
chrzan, który rośnie na łące. W kuchni stosuje się go jako
przyprawę do ogórków, dodatek do sosów i ćwikły. Pobudza
apetyt, odkaża układ pokarmowy oraz zmniejsza ryzyko występowania
stanów zapalnych.

Mięta polna
Jej zapach jest znacznie słabszy niż mięty pieprzowej, którą
znamy ze sklepu zielarskiego. Zachowuje jednak część właściwości
swojej krewniaczki i wpływa korzystnie na układ pokarmowy. Mięta
polna jest w województwie lubelskim dodawana do pierogów.
Gdy pracowałem w sklepie zielarskim, starsza klientka chciała kupić
właśnie miętę polną, ponieważ robiła pierogi. Niestety, ale
nie mieliśmy jej w sprzedaży.

Podsumowanie
Istnieje znacznie więcej roślin, które mogą trafić na nasze
stoły. Kiedyś bardzo popularne było jedzenie barszczu pospolitego,
od którego pochodzi nazwa zupy. Jadalna jest także pokrzywa,
koniczyna czy szczaw kędzierzawy, pasternak zwyczajny, nasiona wielu
drzew, cykoria i wiele innych, jednak autor nie miał jeszcze okazji
się z nimi zapoznać osobiście. Na osobną uwagę zasługują także
dziko rosnące zioła (za które często płacimy duże pieniądze),
owoce i grzyby.