Dlaczego nie powinieneś czerpać wiedzy na temat ziół wyłącznie z Internetu

Internet to
rewolucja w przepływie informacji. Jeszcze kilka lat temu, wiedzę
na temat ziół, ziołolecznictwa i ogólnie medycyny, można było
czerpać jedynie z książek. Dziś wystarczy wpisać nazwę
dowolnego zioła, by otrzymać o nim ogromną ilość informacji.
Kiedyś było lepiej …

To, co jest
największą zaletą internetu, czyli wolność wypowiedzi i
możliwość publikowania informacji przez każdego z nas, jest
jednocześnie jego największym minusem. W sieci jest bardzo mało
zaufanych źródeł informacji, a odsianie „ziarna od plew”, jest
niemal niemożliwe, jeśli nie posiadamy specjalistycznej wiedzy.


Dlaczego nie czerpię
informacji na temat ziół z ogólnodostępnych blogów?

Zdrowie stało się
dziś takim samym tematem do blogowania, co moda lub kulinaria. Każdy
z nas, może kreować się na eksperta w danej dziedzinie i rościć
sobie prawa do monopolu na wiedzę. Sam zaglądam na kilkanaście
blogów na temat zdrowia i znajduję w nich inspirację do pisania na
temat ziół, jednak nie traktuję ich, jako wiarygodnego źródła
wiedzy (dalej napiszę o wyjątkach).

Zanim zastosujesz
terapię, o której przeczytałeś na jakimś blogu, zastanów się,
kto mógł napisać dany tekst. Być może był to autor, który
wyssał informacje z palca i wymyślił chwytliwy tytuł po to, by
zarobić więcej na reklamach. Bardzo rzadko zdarzają się blogi
prowadzone przez osoby z doświadczeniem medycznym – zwykle są to
pasjonaci domowych metod leczenia, którym brakuje wiedzy na temat
funkcjonowania ludzkiego organizmu. Niestety, ale na takich blogach
często znajdziemy takie szkodliwe informacje, jak na przykład
metody domowego leczenia nowotworów lub innych, równie szkodliwych
chorób.

Istnieją także
blogi, w których autor udostępnia jedynie swoją markę, a teksty
są tworzone przez copywriterów, którym nie zależy na
przekazywaniu prawdy o zdrowiu i medycynie. Brakuje w nich
pogłębionej wiedzy, a artykuły są często tłumaczeniami
artykułów anglojęzycznych, z wieloma błędami merytorycznymi.

Najgroźniejsze są
blogi autorów, którzy uważają się za zbawców ludzkości od
„medycznego spisku” i zalecają na przykład ostawianie leków
zapisywanych przez lekarzy. Niestety, ale ich jest coraz więcej, a
rozwiązaniem tego procederu staje się czasem proces karny i
zatrzymanie autora za leczenie bez odpowiednich uprawnień. Taki los
spotkał na przykład Roberta O Younga, leczącego ludzi dietą
zasadową.

Fora internetowe to
najgorsze źródło wiedzy, ponieważ ludzie piszą na nich co ślina
na język przyniesie. Niektóre wypowiedzi są tak absurdalne, że
stają się następnie wodą na młyn dla profili na Facebooku,
wyśmiewających naturalne metody leczenia.

Newsy o kolejnych
ziołach które leczą nowotwory, pojawiają się każdego dnia, na
takich portalach, jak Super Ekspress czy Fakt. Pamiętaj, że ich
autorom nie zależy na Twoim zdrowiu, a jedynie na jak największej
poczytności artykułów.

Zostają jeszcze
blogi prowadzone przez firmy zielarskie, które można porównać
raczej do ulotek reklamowych ich produktów, niż do wartościowych
źródeł wiedzy.

Skąd brać
obiektywne informacje na temat zdrowia

Wszystkie źródła przytoczone powyżej, trudno jest potraktować
jako poważne źródło wiedzy. Moim zdaniem, jeśli chcesz czerpać
wartościowe informacje na temat zdrowia (a to informacje o znaczeniu
krytycznym dla każdego z nas), powinieneś sięgnąć do książek.

O ile książki medyczne dla lekarzy i studentów medycyny
odstraszają zwykle poziomem skomplikowania i szczegółowości, o
tyle, warto sięgnąć po pozycje dla uczniów medycznych szkół
zawodowych. Są one napisane w taki sposób, by były bez problemu
zrozumiane przez osobę ze średnim wykształceniem, która nieco
bardziej interesuje się biologią i chemią.

W poprzednim artykule polecałem także książki na temat
farmakognozji, które mogą stanowić świetny wstęp, do takich
doskonałych pozycji, jak „Ziołolecznictwo dla lekarzy”. Dla
najbardziej dociekliwych czytelników, zostają badania naukowe,
jednak w ich przypadku, bardzo dużą barierę stanowi konieczność
poznania naukowego języka angielskiego.

Unikaj natomiast książek, które są mocno reklamowane, a ich
sprzedaż rozwija się przez coraz większy „hype”, a autorzy,
obiecują wyleczenie wszystkich chorób za pomocą prostych metod.

Nie jestem fanem bogato ilustrowanych leksykonów ziół, które
przedstawiają często przestarzałe i bardzo ogólne informacje na
temat ziół. Zamiast nich, lepiej jest sięgnąć po książki
szczegółowe, opisujące na przykład zioła na problemy układu
pokarmowego. Świetną serię książek o ziołach, wydał Mateusz E
Senderski – są one napakowane wiedzą i niewiele kosztują.
Ojcowie Bonifratrzy wydali także kilka dobrych książek na temat
ziołolecznictwa. Polecam także książki pisane przy współpracy z
ojcem Grzegorzem Sroką.

Zostają jeszcze książki, sprawiające wrażenie książek
fachowych, ale przedstawiające bardzo ogólne, a często, mylne
informacje. Tutaj śmiało zakwalifikuję książki Stefani
Korżawskiej, Marii Treben oraz innych autorów, piszących
opowiastki o ziołach. Ojcu Klimuszko także zdarza się w swoich
książkach odchodzić daleko od głównego tematu i wprowadzać
czytelnika w błąd (na co zwraca uwagę nawet wydawca), ale jego
mieszanki ziołowe, nadal sprawdzają się bezbłędnie.

Napisz w komentarzu, jakie są Twoje ulubione książki na temat
ziół.