26 sposobów na rozpoznanie współczesnego „znachora” – część druga

Cześć,
w poprzednim wpisie przestawiłem 9
kontrowersyjnych sposobów, jakich używają szarlatani, by zachęcić
nas do zakupów ich tabletek „na wszystko”. Oto dalsza część.
10 – Według szarlatanów rekomendowane dawki
witamin są zaniżone.
Zalecenia RDA są aktualizowane co pięć lat i są
zdefiniowane jako ilość witamin i minerałów, jaką należy
przyjmować, która jest najbardziej odpowiednia dla większości
osób. Nie są to minimalne dawki, a także spotkałem się z opinią,
że nie są to też dawki niezbędne dla zdrowia – z różnych
względów dawki RDA są większe, niż potrzebujesz. Oczywiście
firmy sprzedające

suplementy diety twierdzą, że dawki powinny być
większe – dzięki temu kupisz więcej ich tabletek.

11 – Oszuści powiedzą Ci, że jeśli jesteś
ciągle zestresowany lub chorujesz na określone choroby, Twoje
zapotrzebowanie na minerały i witaminy wzrośnie.
Kiedyś spotkałem się z przykładem kozy, która
w czasie stresu produkuje niesamowite ilości witaminy C. W reklamie
pojawiła się informacja, że człowiek nie ma takiej możliwości,
dlatego cierpi na niedobory witamin. To bzdura.
W dzisiejszych czasach znalezienie osoby, która
ma awitaminozę, jest trudniejsze, niż cygana-jedynaka. Jeśli
normalnie funkcjonujesz, nie masz problemów z brakiem witamin – w
przeciwnym razie wypadałyby Ci zęby i leżałbyś w szpitalu.
Ludzie biorą teraz witaminy, bo wychodzą na dwór albo grają w
piłkę, bo ktoś im powiedział, że są narażeni na niedobory.
Najwięcej biorą ich chyba kulturyści, bo nie dość, że jedzą
znacznie więcej niż inne osoby, to jeszcze uzupełniają dietę
tabletkami.
Często pojawia się kłamstwo o tym, że palacze
potrzebują więcej witaminy C. Prawdą jest, że palacze mają nieco
większe zapotrzebowanie, ale nie jest ono na tyle duże, by nazywać
ich stan niedoborem.
Ponadto pojawia się problem etyczny – zamiast
mówić palaczom, żeby przestali palić, wciska się im większą
dawkę witamin.
Stwierdzenie, że w stresie potrzebujemy więcej
witamin, to kolejne kłamstwo.
12 – Rekomendują, że ich suplementy i zdrowa
żywność jest potrzebna wszystkim
Nic dziwnego – im więcej ludzi w to uwierzy,
tym więcej preparatów się sprzeda. Według marketingowców, całe
grupy ludzi są narażone na poważne choroby. Szkoda, że nie
przedstawiają, jak dużo ludzi kupuje ich produkty i ile na nich
zarabiają (marże są ogromne).
Termin „zdrowa żywność” jest bardzo modny,
ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wszystko, co zjemy, ma
jakieś wartości odżywcze i nie ma znaczenia, czy będzie to
grapefruit z Lidla, czy pięciokrotnie droższy, z plantacji RobertaYounga. 
Śmieciowe jedzenie może prowadzić do otyłości
i chorób, które są z nią związane, ale na pewno nie można
powiedzieć, że nie ma żadnych wartości odżywczych.
13 – Nasze witaminy są naturalne i lepsze od
syntetycznych
Ludzie wierzą w te kłamstwa i przychodzą do
sklepów po kwas laskorbinowy (jedna z pacjentek nie dała się
przekonać mojej znajomej, że to to samo, co kwas L-ascorbinowy i
wyszła z fochem). Nie ma znaczenia, czy jakiś związek chemiczny
będzie pochodził z rośliny, czy zostanie zsyntetyzowany sztucznie
– to ta sama substancja. Pojawiają się też informacje o tym, że
substancje poprawiają wchłanianie witamin lub minerałów – jakoś
nie chce mi się w to wierzyć.
14 – Jeśli wypełnisz kwestionariusz albo
przejrzysz gazetkę, dowiesz się, jakich witamin i minerałów
potrzebujesz (a raczej możesz u nas kupić)
Firmy często wychodzą do ludzi z ankietami, by
zaproponować im najlepiej dobrane preparaty. Moim zdaniem, to jedna
z najbardziej prymitywnych form wciskania klientowi różnych
preparatów. Podobnie jest z katalogami produktów – po ich
przejrzeniu będziesz miał wrażenie, że cierpisz na 10 różnych
chorób i musisz wykupić połowę asortymentu. Działa to
szczególnie przy pigułkach z cukru … chciałem napisać, środkach
homeopatycznych.
15 – Odchudzanie to nic trudnego …
Jeśli tylko kupisz nasze preparaty.
Odchudzanie jest proste, jeśli zaczniesz robić
to, czego nie lubisz – jeść mniej i ćwiczyć więcej. Co więcej,
dietę o odpowiedniej zawartości kalorii należy zachować
praktycznie do końca życia, w przeciwnym razie utyjemy. 50%
starszych ludzi kupuje preparat, którym będzie mogło zagryzać
czekoladę, by nie utyć. O nie, nie tędy droga. Odchudzanie wymaga dyscypliny i jest ch. lernie trudne. 
16 – Obietnica szybkich, znaczących i cudownych
rezultatów
Olej z węża miał leczyć wszystkie dolegliwości
ludzi, podobnie, jak preparaty, które będą Ci proponować w
sklepie z ziołami. Zdesperowany człowiek kupi wszystko, nawet
propolis pod nazwą Varumin, który uleczy nowotwory i wykończy go
finansowo (to najsmutniejszy przykład, z jakim się spotkałem).
Olejek oregano ma zabijać bakterie, ale tylko te wrogie (mądry, jak
ruski komputer), a błonnik witalny ma usunąć 10 kilo złogów.
Wszystkie terapie, które nie zostały potwierdzone przez medycynę,
są ruletką – wygrywa w niej tylko ten, do kogo należy stół,
czyli firma.
17 – Jeśli prowadzą praktykę, od razu
sprzedają swoje preparaty
Najlepiej wydoić kogoś do końca – skasować
pieniądze za wizytę i za preparaty, które są sygnowane marką
szarlatana. Stefan Korżawski (domyśl się, o kogo chodzi),
sprzedaje książki, w których reklamuje swoje herbatki, jako
lekarstwa na różne problemy. Robert Young promuje swoje preparaty,
a lubelska Serwinka, swoje chińskie maści ICE, których nie można
kupić nigdzie indziej. W tym ostatnim przypadku oddam znachorce
rację, bo znam relacje wielu ludzi, którym pomogła.
18 Używają pseudomedycznego języka
Moi drodzy, takie słowa, jak „oczyszczanie
organizmu”, „zakwaszenie” „zanieczyszczenia”, „zaziębienie”
nie występują w podręcznikach do medycyny, bo nijak się mają do
rzeczywistości. Takie określenia, jak „wzmacnianie układu
odpornościowego”, „odblokowanie zdolności do bycia zdrowym”
to chwyty reklamowe, wymyślone przez szarlatanów.
Trudno to udowodnić, bo ta łasicza mowa brzmi
mądrze, a sam sprzedawca często może pochwalić się pseudonaukową
książką na dany temat. Większość z szarlatanów nie ma dyplomu
medycznego – Michaił Borysowicz Tombak ma dyplom z biologii i z
chemii, a przez wiele lat zajmował się parapsychologią. Z tego
powodu, wierzę doktorowi Kwaśniewskiemu, a nie wierzę tym, którzy
sami się nominowali na lekarzy.
A propos tak popularnego „odtruwania” – już w
1930 roku odkryto, że to bzdura. Zanim kupisz błonnik witalny,
który „działa jak naturalna miotełka”, zastanów się,
dlaczego żaden z lekarzy nie wykrył „kamieni kałowych” podczas
kolonoskopii i badania rentgenowskiego?
Na dziś wystarczy, dalsza dawka informacji
wkrótce. Jeśli mój wpis zdjął Ci bielmo z oczu, albo wkurzył,
bo właśnie kupiłeś wszystkie książki Stefana Korżawskiego,
zapisz się na newsletter lub napisz komentarz!
Źródło 

http://www.quackwatch.com/01QuackeryRelatedTopics/spotquack.html